Międzynarodowy Dzień Tolerancji został ustanowiony przez Zgromadzenie Ogólne ONZ w 1995 roku, z powodu pogłębiających się zjawisk nietolerancji, przemocy, nacjonalizmu, rasizmu i antysemityzmu.
Święto – obchodzone 16 listopada jest afirmacją szacunku, akceptacji i uznania bogactwa różnorodności kultur na świecie.
W naszej szkole obchody zainicjowane zostały przez uczniów klasy VI, którzy swoim wystapieniem przypomnieli, że tolerancja jest trudną umiejętnością, wymaga pozytywnego nastawienia do świata i do ludzi. Być tolerancyjnym to znaczy wyrozumiałym, szanować cudze poglądy, wierzenia i zachowania, mimo że są one odmienne od tego, co my uważamy za słuszne i prawdziwe.
Wiersze naszego patrona księdza Jana Twardowskiego niosą ponadczasowe przesłanie o akceptacji, tolerancji, a także wierze w drugiego człowieka. Niosą nadzieję na lepsze jutro. Uczą tolerancji, akceptacji i pokory.
We współczesnym, bardzo brutalnym świecie, gdzie na pierwszym miejscu stawia się nienaganny wizerunek człowieka, problem etycznego traktowania osób niepełnosprawnych staje się bardzo istotny.
Ksiądz Jan pokazał nam jak zachować się wobec tych, których nader często odrzucało i odrzuca nadal społeczeństwo. Widział piękno drugiego człowieka mimo jego wielu ułomności. Sprawując swą kapłańską posługę, jednocześnie dawał nadzieję innym. Pracował też w wiejskiej szkole w Koszajcu.
Przebywając zarówno wśród niepełnosprawnych ruchowo jak też intelektualnie, ks. Jan całkowicie angażował się we wszelką pomoc swym wychowankom. Akceptował dzieci takimi, jakimi były.
Radował się z nimi, ale też i smucił. Los chorych dzieci nie był mu obojętny.
Fakt ten wyraził w jednym ze swych wierszy o znamiennym tytule „Do moich uczniów”.
Do moich uczniów
Uczniowie moi, uczenniczki drogie,
ze szkół dla umysłowo niedorozwiniętych,
com wam uczył lat kilka, stracił nerwy swoje,
i wam niechaj poświęcę kilka wspomnień świętych.
Jurku, z buzią otwartą, dorosły głuptasie-
gdzie się teraz podziewasz, w jakim obcym tłumie -
czy ci znów dokuczają na pauzie i w klasie -
i kto twe smutne oczy nareszcie zrozumie.
Janko Kosiarska z rączkami sztywnymi,
z noskiem co się tak uparł, że został króciutki -
za oknem wiatr czerwcowy z pannami ładnymi -
a tobie kto daruje choć uśmiech malutki.
Pamiętasz tamtą lekcję, gdym o niebie mówił,
te łzy co w okularach na religii stają -
właśnie o robotnikach myślałem z winnicy,
co wołali na dworze - nikt nas nie chce nająć.
Janku bez nogi prawej, z duszą pod rzęsami -
grubasku i jąkało - osowiały, niemy -
Zosiu coś wcześnie zmarła, aby nóżki krzywe
szybko okryć żałobnym cieniem chryzantemy.
Wojtku wiecznie płaczący i ty coś po sznurze
drapał się, by mi ukraść parasol, łobuzie -
Pawełku z wodą w głowie i ty niewdzięczniku
coś mi żaby położył na szkolnym dzienniku.
Czekam na was, najdrożsi, z każdą pierwszą gwiazdką -
ze srebrem betlejemskim co w pudełkach świeci -
z barankiem wielkanocnym. - Bez was świeczki gasną -
i nie ma żyć dla kogo.
Ten od głupich dzieci